07 sierpnia 2014

Six InstaMix #5

Nastał sierpień, więc czas krótko, acz treściwie zrelacjonować lipiec. Lipiec był niejednoznacznym miesiącem. Pomimo pewnego wyciszenia, był intensywny. Nie tylko jeśli chodzi o wydarzenia, ale o moje przemyślenia. Te pierwsze tyczyły się jego pierwszej połowy, natomiast te drugie, będące jakby echem minionego czasu, tyczyły się drugiej połowy, kiedy to wróciliśmy do domu w UK.


Cóż, za młodych lat nie jedną zakrapianą imprezę się odbyło, nie jednego rodzaju alkoholu się próbowało.. Potem nadeszła jako taka stabilizacja, a wraz z nią ciąża. Z oczywistych względów wszelkie używki odstawiłam na bok. A "prawdziwego" alkoholu napiłam się dopiero tego lata, w towarzystwie części ekipy z dawnych lat. Pierworodnego powierzyłam dziadkom, sama zaś zabalowałam na grillu u kuzynki popijając domowej roboty cytrynówką - gwiazdą wieczoru ;)


Jak to w życiu bywa, wszystko zawsze ma swój kres. Skończył się też i nasz urlop w Polsce, a, że mój przyszły Ślubny wracał do domu 2 tygodnie wcześniej, niż ja z Pierworodnym, zdążył się już stęsknić. I chyba z tej okazji czekał na mnie przemiły prezent, który musiałam uwiecznić i którym bezwstydnie się chwalę - dostałam prawie półmetrowego storczyka!


Oprócz przemyśleń, przywiozłam z Polski coś jeszcze... przeświadczenie, że jest ze mną na prawdę źle... Tzn pod względem tuszy. Niby z jednej strony nie jest tragicznie, ale wszyscy (mniej, lub bardziej, życzliwie, lub nie) zauważali, że jest mnie po porodzie więcej. To mnie zmotywowało do tego, by pchnąć się znów w wir ruchu. Padło na zajęcia taneczne, które są tak intensywne, że pot potrafi z człowieka ściekać już po samej rozgrzewce.


Lipiec to też miesiąc moich urodzin. Cóż, stuknęło 26, choć wiem, że dla wielu osób wcale na tyle nie wyglądam. Nie raz idąc ulicą czuję się jak dziewiętnastka, której dziecko się przytrafiło.. Niemniej, hucznej balangi nie było, był za to zajebisty prezent od T. Dostałam koszulkę "moich chłopców", ale jakby tego było mało, kilka dni wcześniej wyszła ich nowa płyta, o której nie miałam pojęcia! Przyszła do mnie paczką, pachnąc jeszcze studiem nagraniowym...


Za każdym razem, gdy wybieramy się do Polski odwiedzamy księgarnię i kupujemy książki. Nie inaczej było tym razem, jednak to nie książkę na zdjęciu ostatnio kupiłam. Bo w tym roku padło na trylogię Tolkiena (nareszcie mam własną!), a ponieważ książka szła do nas paczką, a ja bardzo nie mogłam się jej doczekać, wygrzebałam z domowego regału książkę, o którą T. prosił kiedyś, a której jeszcze nie przeczytał. Ja połknęłam ją szybko. I polecam, historia na faktach.


Natomiast na ostatnim zdjęciu podziwiać możecie Tamizę, oglądaną z londyńskiego brzegu. Tak, tak, znów się do Lądka Zdrój wybraliśmy, ale temu poświęcę osobny post, aby podzielić się z Wami nowymi ciekawostkami, co takiego tam warto zobaczyć. Już niedługo :)

A poprzednie wpisy z serii Six InstaMix znajdziecie w linkach poniżej:
#1   #2    #3   #4
 



7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. zgadzam się, cudownie Ci rośnie, moje dwa to przy twoim zdechlaki:)

      Usuń
    2. Bo jeszcze "świeży ze sklepu", dlatego tak dobrze sobie wygląda xD

      Usuń
  2. Też chcę takie storczyka! A cytrynówka domowej roboty, chętnie bym spróbowała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie dużo kwiatów ma ten storczyk o_O Może to zasługa jego pokaźnego wzrostu? :) A jak ci się podoba nowa płyta Rise Against?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się bardzo, oni nigdy nie rozczarowywują :)

      Usuń
  4. Jak dobrze odpocząć wśród wyjątkowego towarzystwa i odetchnąć pełną piersią. Storczyk wyjątkowy-wiesz,że na niego zawsze zwrócę uwage.Jest genialny. Pieknie Cię pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń