03 stycznia 2014

Czego życzy sobie matka.


Czasem mówię sobie, że chciałabym, żeby czas się zatrzymał, bo ja się nim nie zdążę nacieszyć, a potem on robi coś nowego, dla mnie niezwykłego i wtedy się poddaję: biegnij czasie swoim tempem... popodziwiam chętnie kolejne nowości.

Ociekające lukrem blogi i zachwyty nad każdym szczegółem związanym ze swoim dzieckiem są dziś mocno piętnowane. Jak najbardziej zgadzam się z tym, że takie niezdrowe podejście należy traktować co najmniej po macoszemu. Jednak tylko wtedy, gdy ten zachwyt jest sztuczny, na pokaz, fałszywy i nieszczery. Bo to można wyczuć, bardzo łatwo. 
Starałam się spojrzeć z boku na własnego bloga, jak ktoś obcy. Nie wiem, czy potrafię być obiektywna, ale mam wrażenie, że można mimo wszystko określić go modnym ostatnio w blogosferze mianem bloga srającego tęczą. I co z tym fantem mogę począć? Cóż, nic. Zawsze staram się pisać tak, by tego lukru nie było. W nadmiarze chociażby. Ale chyba nie wychodzi. O ile nie zachwycam się na jego forum kupką mojego dziecka, to i tak piszę o innych rzeczach z bardzo maślanymi oczami. I pozbyć się tej maniery nie mogę!

Bo gdy tak patrzę na tego mojego wymarzonego, wyczekanego Szkraba, to aż mnie w środku rozpiera. Najczęściej powtarzanym mu zdaniem jest: jakiś ty piękny! Czasem czuję się jak wariatka. Jak jakaś debilka, która zachwyca się TYLKO dzieckiem. Jak jakaś nawiedzona matka, która aż za nadto wielbi swoje dziecię... Nic, tylko walić głową w ścianę, żeby pozbyć się tego "niezdrowego" zachwytu.
Tyle tylko, że jest jeden problem. Nie tylko Pierworodny jest obiektem taaaaakiej miłości. Bo od kiedy poznałam T. wciąż powtarzam, że całe życie z nim to za krótko. I zachwycam się nim, jaki to on nie jest dobry, kochany, opiekuńczy, zabawny etc... I znów powinnam walić głową w ścianę. 

A może mam w życiu po prostu cholerne szczęście. Mam mojego prawie królewicza na białym koniu i maleńkiego księcia, o którym zawsze marzyłam. Jesteśmy wszyscy zdrowi, mamy dach nad głową, żyje nam się całkiem dobrze. Omijają nas wszelakie nieszczęścia, a wszystkie cele, jakie do tej pory sobie z T. postawiliśmy po kolei się spełniają. Zastanawiam się czasem czym sobie na takie szczęście zasłużyłam, co ja takiego w życiu zrobiłam, że jest ono dla mnie takie łaskawe..

I gdy tak patrzę na Pierworodnego, to życzę sobie tylko tego, by miał tak dobre życie jak ja, by nie spotykały go zbyt wielkie rozczarowania, ani nieszczęścia. By potrafił doceniać w życiu absolutnie wszystko, co mu ono daje, a jednocześnie wymagać od tego życia, by układało się mu tak, jak szczerze sobie wymarzy. By był co najmniej tak szczęśliwy jak ja.

5 komentarzy:

  1. Jesteś szczęśliwa i tylko pogratulować! Ja nie uważam, żeby Twój blog był "srający tęczą", znam takie... to jest inny level cukieraśności i faktycznie czytając je można się wręcz porzygać tęczą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczęście to wielkie słowo i piękny stan, więc ciesz się, że masz ukochaną osobę obok siebie, że masz swojego Pierworodnego, bo..niestety nie każdy może mieć tyle szczęścia co Ty. Twój blog jest dla mnie miłym miejscem, gdzie mogę spędzić miło czas..I cieszyć się tym co Ty:))...

    Widzisz, ja robię swoje kartki swoje papierowe wytrowki i też ktoś może powiedzieć, że blog jest miły, serdeczny,.Ja staram się go traktować jako miejsce do odpoczynku, relaksacji, ale i też..jako miejsce gdzie mogę się pochwalić tym co robie wierząc, że być może znajdzie się ktoś kto zażyczy sobie podobnego wytworka. Za każdą reklamę, promocje moich dzieł na innych blogach jestem wdzięczna! A Twój blog jest miejscem gdzie..pokazujesz swoje życie i to jest piekne:)Pozdrawiam Was serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana Twój blog nie ma nic wspólnego ze sraniem tęczą ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. I to jest bardzo zdrowe podejście nic tylko pogratulować, że tak fajnie Wam się wszystko układa:)

    A co do srania tęczą, to Ty chyba srania tęczą nie widziałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Yduuu, Fanaberia.. to kamień z serca mi spadł :P

    OdpowiedzUsuń